wtorek, 29 grudnia 2015

Sofia - Rzym w radzieckim wydaniu

... choć nie na 7 wzgórzach leży :-) Sofia położona jest bardzo pięknie, czego mogliśmy doświadczyć dopiero rano. Okoliczne wzgórza powodują wrażenie pobytu w górskim kurorcie, a nie w stolicy dużego kraju. Największy jest masyw Witoszy, z których najwyższym szczytem jest Czarny Wierch (aż 2290 m n.p.m.).
Rano zjedliśmy standardowe bułgarskie śniadanie, czyli banicę. Naleśniki z drobinkami słonego twarogu w środku. Temperatury zwykle są wysokie, a jak wiadomo sól zatrzymuje wodę... więc ma to jakieś uzasadnienie. Dodatkowo ewentualnie mocna kawa + szklanka wody. Myślę, że można się do tego przyzwyczaić :-)
Transport miejski jest dobrze rozwinięty, metro jest mocno rozbudowane, więc przemieszczanie się bez czterech kółek jest jak najbardziej wskazane. Lokalne zabytki (w tym najbardziej popularna katedra św. Aleksandra Newskiego) znajdują są też stosunkowo blisko siebie więc idealnie pasują na spacer. 


Wspomniana katedra św. Aleksandra Newskiego, niestety nie dało się zrobić zdjęcia bez samochodów :-)

Intensywny dzień został zwieńczony wizytą w bardzo dobrej restauracji-skansenie serwującej lokalne narodowe specjały i … piwko własnej roboty. Jagnięcina w rozpływającym się w ustach chlebie chyba smakowała najlepiej (danie ma w nazwie coś z "łódką" albo "statkiem" :-), poza oczywiście doskonałym tradycyjnym piwem, które – jak się okazało – całe wypiliśmy. 


Restauracja Manastirska Magernitsa - podróż w czasie, cudowne wrażenia wizualne...


... i smakowe :-) Przystawka z lokalnymi specjałami.

Link do restauracji - TUTAJ.

Ze znacznie lepszymi humorami żegnaliśmy się z Sofią, następnego dnia ruszaliśmy do Macedonii.
(T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz