środa, 20 kwietnia 2016

Smaki Barbados c.d.

Ostatnio było o tym, co spontanicznie jedzą lokalsi na wypadzie tzw. grillowym :-). Pewnie była to raczej najtańsza z opcji, choć zdecydowanie pożywna... Tubylcy zwykle zajadają się też oczywiście mięsem, rybami i innym planktonem oceanicznym. Osoba z zewnątrz i smakosz owoców morza zdecydowanie znajdzie na tej wyspie coś dla siebie.. jednak spora ilość turystów z USA i Meksyku, no i oczywiście z UK, wpływa też na spore urozmaicenie kuchni.. co akurat mnie ucieszyło :-)

Pisząc o jedzeniu trzeba też wspomnieć o copiątkowym festiwalu rybnym w dzielnicy Oistins. Odbywa się regularnie, jest ogrom stolików i długie kolejki po ryby z grilla. Dodatkowo różne namioty z osobnymi imprezami, muzyką, tańcem, ogólnie nastrój fiesty i karnawału :-) Jeśli ktoś lubi rybkę to na pewno może tam trafić na smaczne i świeże kąski. Poza tym leje się oczywiście morze alkoholu. Zdecydowanie "must see" jak się jest na Barbados.


Trudno o zdjęcie dobrze obrazujące klimat festiwalu na Oistins :-)

Jedzenie za coś też trzeba kupić, więc co z walutą? Na wyspie funkcjonują dolary amerykańskie oraz dolary barbadoskie (barbados dollars), które są bardzo urocze ale nie funkcjonują poza wyspą i nie można ich teoretycznie wywozić. Kurs jest uzależniony do dolara amerykańskiego - 1 USD to 2 barbados dollars. Artykuły spożywcze i tzw. pierwszej potrzeby są stosunkowo drogie, choć podobne do cen, które spotykamy w zachodniej europie ze znaczkiem €.

Stołowanie się w restauracjach jest też dość drogie, raczej trzeba założyć wydatek min. rzędu 100 PLN na parę. Ale za to najeść się można do syta :-) można też wybrać burgery lub zestawy w mniejszych barach, nawet do 10$/os.


Flying fish, czyli najbardziej popularna lokalna wyspa (bardzo krucha!) z sałątką + klasyczne piwo na Barbados, czyli Banks.

Jeśli chodzi o alkohol... na Barbados króluje oczywiście rum. Sama wyspa słynie z produkcji przepysznego rumu, w barach podstawowym i tradycyjnym drinkiem jest oczywiście Rum Punch. Poza tym rum pije się głównie bez niczego lub z samym lodem. Poznaliśmy też inny niesamowity drink zrobiony głównie z arbuza... tylko trzeba być ostrożnym, bo alkoholu nie czuć w nim w ogóle ;-) a głowa boli tak samo.


When the day is done... the rum will come :-)

Tyle jeśli chodzi o jedzenie. Na drodze można też spotkać uśmiechniętych ludzi proponujący świeże kokosy za naprawdę niewielkie pieniądze. Z usługą otwarcia kokosa maczetą i włożeniem słomki :-)


Cheers!

(T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz