niedziela, 10 stycznia 2016

Durmitor - wśród krasowych zawijasów

Droga do Żabljaka jest całkiem niezła i obfituje w przecudowne widoki gór, jezior i stawów. Żabljak jest najwyżej położoną miejscowością w Czarnogórze (1450 m n.p.m.) i jednocześnie najlepszym miejscem wypadowym Durmitoru, gór w większości wapiennych, charakteryzujących się ostrymi turniami, trochę przypominającymi nasze rodzime Tatry.


Droga obfituje w takie widoki - spot też idealny na wybudowanie domu :-)

Podczas drogi trzeba być mocno skupionym, bo przepiękne góry, a w szczególności specyficzne dla tych gór formy krasowe przypominające fale, potrafią nieźle rozproszyć. Pierwszy raz widzialem takie zjawiska na własne oczy. Dodatkowo jest dużo serpentyn, czyli zmiany ciśnienia w uszach, no i można też natknąć się na stada kóz, których nie da się ominąć :-) Czyli przyroda pełną gębą.


Przedsmak krasowych zawijasów...


Na takie przeszkody nie ma rady - trzeba się zatrzymać, szczególnie jak stado nie jest skore do przemieszczania się :-)

Żabljak przypomina trochę Zakopane ale jakieś 100 lat temu z uwagi na zdecydowanie mniejszą ilość turystów, no i - co za tym idzie - inwestycji :-) Przed wyjazdem zrobiłem szybki research w internecie i dotarłem do bardzo dobrych opinii jeśli chodzi o nocleg "na kwaterze". Niestety nie miałem adresu, tylko zdjęcie domu (czerwonego) oraz informację, że znajduje się blisko "dworca autobusowego" (a bardziej dużego przystanku). Na szczęście szybko udało nam się go odnaleźć ale niestety nie było wolnych miejsc. Na szczęście gospodarz mówił po angielsku i poszedł do sąsiadów, z którymi byśmy musieli się dogadywać na migi. Ostatecznie po chwili targowania udostępnili nam bardzo fajny pokój w stylu góralskim za cenę 15 eur za noc.

Okazało się, że łazienkę dzieliliśmy też z właścicielami, więc trzeba było czatować na odpowiedni moment. Wyposażenie też przypominało Polskę ale w latach chyba '70, z naszą typową franią na pokładzie ;-) Poznaliśmy też Anglików, z których jeden - Jason, z zawodu nauczyciel angielskiego - też następnego dnia wybierał się w góry. Swoją drogą dziwne, że jego przyjaciel nie lubi chodzić po górach, a zdecydował się na przyjazd do miejscowości, gdzie w zasadzie innych atrakcji nie ma :-)

Kupiliśmy oczywiście lokalną mapę z trasami (zawsze najlepiej takie zakupy robić na miejscu) i zaplanowaliśmy jutrzejszy dzień przy całkiem niezłej pizzy w samym centrum. Po jedzeniu skoczyliśmy wypisać kartki na trochę zaniedbanym boisku, z którego rozpościerał się piękny widok na góry i cieszyliśmy się myślą, że jutro już będziemy tam u góry :-)


Tam idziemy :-)

(T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz