poniedziałek, 4 stycznia 2016

Góry i morze jednocześnie - oto Albania

Odcinek: Berat – Syri i Kalter – Himare (Albania)
Dystans: 320 km
Czas: 5 godzin podróży

Jazda tą samą drogą w dzień już była znacznie przyjemniejsza. Dostaliśmy się na autostradę i początkowo kilometry zaczęły lecieć nawet szybko ale mimo wszystko trzeba było uważać, bo często się mijaliśmy ludzi lub zwierzęta. Droga widać świeżo wyremontowana, były też gdzieś tabliczki z unijnymi gwiazdkami, więc i tutaj UE ma swoje macki :-) na dodatek wyłoniło się piękne wybrzeże i zaczęło się robić uroczo... ale niestety wybrzeże zwiastowało też koniec autostrady.

Bardzo modne jest nagrywanie pary jadącej w samochodzie w taki oto sposób :-)

Przejazd przez miasteczka jest mocno utrudniony, rzesze turystów między samochodami i korki. Dobrze, że jest klima :-) Dość szybko droga zaczyna się robić stroma.. i lepiej się już do tego przyzwyczaić. Wieczne serpentyny i wysokości dochodzące do 1800 m n.p.m., po czym zjazd do samego zera. Widoki niesamowite, w oddali wyspy Morza Adriatyckiego, można też sobie wyobrazić, że po drugiej stronie jest dokładnie obcas półwyspu Italii :-) Przy drodze różne niespodzianki - krowy same się przemieszczają drogą, podobnie świnie, zdarzają się też owce. Trzeba też pamiętać o okresowych brakach nawierzchni :-)

Piękny spot na zdjęcie... i ewentualnie zakup miodu :-)

Wypas owieczek zaraz przy drodze.


Pasma górskie po stronie lądu...

... i spore wysokości od strony Morza.

Zgubiliśmy drogę... Stanęliśmy na stacji, gdzie brzuchaty wąsaty człowiek pomimo braku znajomości angielskiego bardzo chciał nam pomóc. Naszym celem było Syri i Kalter, czyli tzw. "Blue Eye", którego nie mógł nie znać. Nie tylko niesamowicie czyste źródło, przepiękne górzyste okoliczności przyrody ale również i zagadka... Do jeziora wpływa bardzo intensywnie woda z korytarza o głębokości co najmniej 50 metrów ale nikt nie wie jak do końca głęboka jest szczelina. Woda wypływa w zbiorniku wodnym, więc jedyne co zaobserwujemy to wyraźne ciśnienie, dlatego po wrzuceniu kamyka możemy zobaczyć jak ciśnienie wypiera go do góry :-) Dużo ludzi się kąpie więc jest to jakby naturalne SPA dla Albańczyków.

Gdyby ktoś nie wiedział jak dojechać do Syri i Kalter.

Syri i Kalter itself...

W jeziorze można nie tylko się kąpać ale również wynająć dość tanio rowerek wodny i poobserwować dno które było spokojnie 15-20 metrów niżej. Widoczność niesamowita, niestety też można zaobserwować sporo śmieci o jaskrawych kolorach :-( Wyobraźcie sobie - To trochę tak jakby każdy mógł się kąpać i pływać w naszym polskim Morskim Oku... Może "oni jeszcze nie wiedzą"... w Wiśle też się kiedyś kąpano :-)

To nie retusz - pod wodą widać skalisty brzeg pod wodą.

W takich okolicznościach to można sobie pływać... :-)

Zawróciliśmy na północ tą samą drogą, szybko zaliczyliśmy jeszcze kąpiel przy zachodzie słońca na riwierze albańskiej (Himare) i zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Pole namiotowe przy drodze w nocy nie wyglądało zachęcająco. Same krzaki, kurz i zero namiotów, ZERO. Wyglądało trochę jak z taniego horroru ale dojrzeliśmy światełko, które biło od - jak się okazało - kuchni. Mega kamieniste podłoże ale jakoś po bólach udało się rozbić namiot przy świetle lampki nocnej :-) Jeszcze na kolację zjedliśmy to co serwowała kuchnia - coś w rodzaju mizerii, co niestety mój żołądek nie przyjął najlepiej... :-) Generalnie było OK ale jak na Albanię skasowali nas wysoko - ok. 25 EUR.

(T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz