wtorek, 12 stycznia 2016

Poza szlakiem na szczyt - Bobotov Kuk (2523 m n.p.m.)

Na najwyższy szczyt Durmitoru i Czarnogóry wyruszyliśmy skoro świt z nowo poznanym Anglikiem, czekała już na nas taryfa, którą zabookowaliśmy wcześniej. Postanowiliśmy zdobyć szczyt idąc od miejscowości Sedlo (ok. 15 km od Żabljaka, trasą z południa na północ), żeby nie schodzić z góry tą samą drogą. Umówiliśmy się z taryfiarzem na 15 EUR, czyli po 5 EUR od głowy. Przy wejściu też jest pobierana drobna opłata, na co nie byliśmy przygotowani :-) 3 EUR za osobę. Gdyby nie to, że się dzieliliśmy z Jasonem to nie starczyłoby gotówki :-)  ale fortuna znowu była po naszej stronie.

Widoków podczas wejścia na górę nie da się opisać słowami. Dodatkowo przepiękna pogoda pozwoliła na zdobycie szczytu w lekkim odzieniu. Koniecznie trzeba jednak zaopatrzyć się w krem do opalania i to z bardzo wysokim filtrem. Podczas drogi nie ma w ogóle cienia, w którym można byłoby się schronić. Okrycie głowy to też podstawa. My nie byliśmy aż tak dobrze przygotowani, co skończyło się bardzo bolesnymi poparzeniami... aż do ran.


Wokół skały, trawa i małe kolorowe kwiatki - i ZERO żywej duszy.


No i pojawiły się też wspomniane zawijasy :-)


A to widok z przełęczy pod samym szczytem, gdzie nagle zrobiło się bardzo dużo turystów, którzy wchodzili popularnym szlakiem od Żabljaka.

Szlak od tej strony jest mało popularny – podczas wspinaczki pod przełęcz bezpośrednio pod szczytem nie spotkaliśmy ani jednej żywej duszy! Wręcz niewyobrażalne biorąc pod uwagę zatłoczone szlaki naszych gór. Sam szczyt z przełęczy położonej ok. 100 metrów niżej, robi duże wrażenie – praktycznie pionowa ściana. Wejście możliwe jest od drugiej strony, jednak dla osób z lękiem wysokości zdecydowanie nie jest to najlepsze miejsce. Widoki przepiękne, jednak nie ma żadnych zabezpieczeń, a trzeba się wspinać praktycznie po pionowej ścianie. Może moje wrażenia są zwielokrotnione, ponieważ przed samym szczytem pomyliliśmy trasę i można powiedzieć, że weszliśmy nową, nieoficjalną trasą. Przy samym wejściu uświadomił nas o tym Pan mówiąc "that's not the route...". :-) Teraz możemy się uśmiechać ale wtedy zaczęła pukać do mnie Pani Panika. 


Wejście na szczyt od strony przełęczy - na szczęście z drugiej strony nie jest tak źle :-)


Widok z przełęczy - z tamtej strony przyszliśmy.


Tak wygląda szczyt, było też trochę Polaków (bardzo miłych swoją drogą).


Widok na Żabljak z samej góry.


Jest wysoko. Patrząc na to zdjęcie aż czuję jak słońce pali - wtedy jakoś tego się nie czuło :-)


A to jezioro widziałem na dole kiedy byłem na skraju paniki przyczepiony do ściany :-) Teraz wygląda malowniczo :-)

Na samym szczycie znajduje się księga gości ale byłem tak roztrzęsiony, że nawet o tym nie myślałem :-) Widoki przepiękne, widać sam Żabljak hen hen daleko, poza tym wokół przepiękne falowane formy krasowe, o których wspominałem wcześniej. Dodatkowe wrażenia to np. jęzor lodowca, dzięki któremu można zaoszczędzić ok. 20 metrów schodzenia w dół… zjeżdżając na swoich czterech literach. Po tę dodatkową frajdę niektórzy wracali jeszcze raz do góry. :-) Niestety nie myśleliśmy wtedy o tym, że słońce odbija się od śniegu i pali nas jeszcze bardziej. 


Dodatkowa atrakcja. Trzeba tylko pamiętać, żeby usunąć wszystkie kamienie wystające z śniegu, bo zjazd może być bolesny :-) Frajda pierwsza klasa, i za darmo!

Jest też jeden moment już podczas schodzenia, w którym szlak nie jest do końca jasny i rozwidla się na dwie drogi - w lewo (do góry) i w prawo (raczej nie). Nie wiedzieć czemu wybraliśmy tę pierwszą drogą, która okazała się dojściem do jaskini, więc dodatkowo zafundowaliśmy sobie nieplanowane "kółeczko" i skrabanie na czworakach po czarnej ziemi :-)

Zapasy wody można uzupełnić w okolicznych źródełkach. Trzeba się też liczyć z ok. 10-12-godzinną wyprawą. Naprawdę warto.

Noc była bardzo bolesna, poparzeni słońcem, okryci kocami walczyliśmy z dreszczami. Największe poparzenia od słońca w życiu zaliczone. Mam nadzieję, że nikt tego błędu już nie popełni :-) my na pewno nie. No ale opalenizna bez leżakowania na plaży zaliczona!

(T)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz